Kiedy zaczynam pisać ten tekst zbliża się pierwszy kwietniowy wieczór, a ostatnie promienie słoneczne nieśmiało wpadają przez okno rozświetlając stojącą za mną szafę. Na kartce z kalendarza pogrubionym tekstem napisane jest Prima Aprilis. Ilu z Was obudziło się dzisiaj rano z myślą, że może zaraz ktoś powie nam, że to wszystko co się wokół nas dzieje od kilku tygodni jest nieśmiesznym żartem. Takim jak większość primaaprilisowych dowcipów. Niestety. Pandemia koronawirusa na świecie trwa i tak naprawdę nie wiemy kiedy się skończy. Ba, nie wiemy nawet co przyniesie jutro. Wiemy jedynie, że głównym tematem porannych, popołudniowych i wieczornych wiadomości nadal będzie koronawirus. Podróże? To temat nie na jutro, nie na za tydzień, pewnie nawet nie na za miesiąc. W ostatnich dniach zacząłem się jednak zastanawiać co stanie się z naszą pasją? Jak koronawirus wpłynie na podróże i turystykę? Tymi luźnymi i nie popartymi żadnymi źródłami myślami, postanowiłem się z Wami podzielić.
Koronawirus wygoni podróże z listy priorytetów
Jako społeczeństwo walczymy obecnie z kryzysem na wielu płaszczyznach. Jedne biznesy upadają, a inne walczą o przetrwanie. Co drugi z nas boi się o swoją pracę, a co trzeci o spłacenie zobowiązań kredytowych. Zastanawiamy się co robić z trzymaną w bankach gotówką i czy dobrym pomysłem jest teraz inwestowanie, czy lepszym odkładanie oszczędności w obawie co przyniesie jutro. Myślimy o naszych rodzinach, bliskich i przyjaciołach, każdemu z osobna życząc zdrowia i spokoju. Komu w głowie teraz podróżowanie i planowanie wyjazdów po koronawirusie? Nawet nie wiemy kiedy to po nastąpi.
Oczywiście wielu z nas chciałoby teraz wyrwać się ze swoich domów lub mieszkań i ruszyć w góry, nad jezioro czy nad morze. Nachodzą nas czasami myśli, że „pierwszym miejscem, gdzie pojadę jak się już uspokoi będzie…„. To normalne. Chcemy chociaż w sferze marzeń planować nasze życie według znanych nam schematów. Wydaje mi się jednak, że obecna sytuacja mocno wpłynie na priorytety wielu osób. Szczególnie tych najmocniej dotkniętych przez koronawirusa.
Nie chcę tutaj wchodzić na sytuacje z potencjalną utratą bliskich. To najczarniejszy z możliwych scenariuszy, którego nikt nikomu nie życzy. Myślę jednak o tych, których biznesy będą cierpieć przez wiele tygodni i tych, których sytuacja finansowa może ulec niepomyślnej zmianie. O tych, którzy harują teraz od rana do nocy ratując życie innych lub znacząco przyczyniając się do w miarę sprawnego funkcjonowania społeczeństwa. Czy takie osoby będą zastanawiać się, gdzie pojechać na wakacje? Nie sądzę. Koronawirus sprawi, że podróże nie będą priorytetem dla większości. Przynajmniej w przeciągu kilku następnych miesięcy.
Skupimy się na podróżach po własnym kraju
Czy tylko dla mnie wydaje się to być oczywiste? Być może. W mojej głowie pojawił się przed kilkoma dniami obraz Polaków ruszających na pierwsze pokoronawirusowe wyjazdy na własnym podwórku. Chęć wyrwania się z domu będzie na tyle silna, że kiedy sytuacja się uspokoi i ustabilizuje, wsiądziemy w te bezpieczniejsze środki komunikacji i ruszymy na łono natury. A przecież w Polsce mamy tyle pięknych miejsc, że aż żal nie skorzystać! Czy jednak będzie to kluczowy argument w naszych rozważaniach?
Koronawirus sprawi, że dalekie podróże na chwilę ulotnią się z naszych głów. Będziemy bali się polecieć dalej samolotem, a co dopiero na trasie wymagającej jednej, albo co gorsza dwóch przesiadek. A co będzie, gdy znów okaże się, że w ekspresowym tempie musimy wracać do kraju, bo zamykają granice? Takiej sytuacji się nie spodziewam, ale to będzie w naszych głowach. Nawet jeśli teraz się z tego śmiejemy to takie myśli będziemy mieć. Teraz popatrz jeszcze bliżej i zastanów się – co myślisz o potencjalnej podróży do Włoch czy Hiszpanii? Nie chcesz tam lecieć prawda? Nie dlatego, że nagle zmieniłeś wyobrażenie o tym kraju. Ani dlatego, że nie chcesz zjeść prawdziwej pizzy neapolitańskiej czy wypić sangrii na barcelońskiej plaży. Tutaj pojawia się strach. Nie chcesz tego, bo się boisz. Rozumiem Cię. I choć takie myślenie będzie krzywdzące dla mieszkańców tych krajów, którzy prowadzą na co dzień biznesy turystyczne czy okołopodróżnicze, ciężko nam będzie tak od razu przestawić myślenie.
Dlatego myślę, że w tym roku większość osób pragnących podróży i oderwania się od szeregu nieprzyjemnych bądź monotonnych codziennych spraw, na swój wyczekiwany wypoczynek wybierze właśnie Polskę.
Tanie podróżowanie nie będzie takie tanie
Marzec był dla linii lotniczych zabójczy. Parę dni temu scrollując Facebooka natrafiłem na informację, że Lufthansa kasuje loty pasażerskie do końca września. To jedna z najpotężniejszych linii na świecie, więc możemy wnioskować, co będzie działo się z innymi linami. Właściwie to nie tylko z liniami lotniczymi, ale też autokarowymi czy pociągowymi. Koronawirus zatruwa całą turystykę. Podróże z przewoźnikami, z którymi do tej pory podróżowaliśmy, mogą niedługo być tylko wspomnieniem. Być może wyolbrzymiam, ale niestety z mojego punktu widzenia taki schemat jest możliwy.
To samo będzie się działo z branżą hotelarską, gastronomiczną i wieloma innymi, gdzie znaczący wpływ ma turystyka. Niektóre konkurujące dotychczas firmy, mogą w pewnym momencie przestać być dla siebie rywalami, bo okaże się, że w przeciwnym narożniku ringu nie ma już żywej duszy. Mam wrażenie, że ku wymarciu chyli się era taniego podróżowania. Nie będzie w najbliższym czasie tylu połączeń, tylu różnych opcji noclegowych do wyboru. Bilety za symboliczną złotówkę będziemy mogli jedynie kupić w komunikacji miejskiej i to mając zniżkę studencką.
Mam też myśl związaną z jeszcze bardziej budżetowym podróżowaniem – na przykład autostopem. Obecnie zachowujemy dystans od innych, jesteśmy mniej ufni, staramy się omijać ludzi, bojąc się, że możemy coś złego od niech złapać. To oczywiście zrozumiałe. Sytuacja jest wyjątkowa i tego wymaga. Czy jednak to wszystko w połączeniu z często nieodpowiedzialnym zachowaniem osób, które jak się okazywało były zarażone wirusem, nie sprawi, że nasze zaufanie do obcych znacznie zmaleje? Czy jadąc samochodem tą samą drogą co dwa lata temu i wspominając swoich autostopowych pasażerów, będziemy czuć się na tyle pewnie, żeby znów wziąć kogoś na gapę? Nie mam pojęcia, serio. Takie myśli po prostu kłębią mi się w głowie.
Możemy mieć wpływ na przyszłość turystyki
Pasja podróżowania nie umrze. Zmieni się, ale ciągle będzie istnieć. Ciągle będziemy podróżować, odkrywać świat i spełniać swoje dziecięce marzenia. Koronawirus zmieni rzeczywistość, ale podróże ciągle będą planowane, realizowane i wspominane. Będziemy szukać ciekawych destynacji, niebanalnych noclegów, lokalnych targów i restauracji z najlepszej jakości jedzeniem. A jak możemy wpłynąć na przetrwanie takich miejsc?
Wiele fantastycznych biznesów walczy z kryzysem, ale wkłada wszelkie starania, aby go przetrwać. Jesteśmy proszeni o nie rezygnowanie z wyjazdów, a przekładanie terminów na późniejszy czas. Oferowane są nam vouchery upominkowe, które teraz pozwolą wzmocnić budżet danego miejsca, przeżyć ciężki czas, a nam dać możliwość skorzystania z usług jak już się sytuacja uspokoi. Pomyślmy o tym. Jeśli znamy miejsca, w których byliśmy i wiemy, że trafią w gusta innych osób, dajmy im o tym znać. Polećmy na swoich kanałach społecznościowych firmy, miejsca, usługi, restauracje, które są tego warte. Nas taka pomoc może nawet nic nie kosztować. Dzięki jednemu głupiemu poleceniu, za kilka miesięcy ktoś może leżeć na tarasie domku w górach, napawając się cudownymi widokami, a osoba prowadząca to miejsce cieszyć się, że może to wciąż zapewniać. Z naszą pomocą.
Takich myśli jest więcej
To tylko część tematów pojawiających się w mojej głowie. Niektóre znikają z niej szybciej niż nadzieja na spędzenie tegorocznych Świąt Wielkanocnych z całą rodziną. Być może jeszcze wrócą do mnie i zaktualizuję ten wpis. Póki co, wyrzuciłem z siebie to co chciałem i jestem ciekaw Waszych przemyśleń w tym temacie.
Co sądzicie o przyszłości turystyki?
Jak będzie wyglądało podróżowanie za kilka miesięcy czy za rok?
Jakie formy wsparcia przedsiębiorców dostrzegacie?
Dajcie znać w komentarzach, pogadajmy o tym co czeka nas wszystkich.
Mnie to wszystko smuci i przeraża… Mieszkam na Majorce pracuje w turystyce, w hotelu… I ten sezon zapowiada się bardzo nieciekawie ? Póki co oczywiście wszystkie hotele są zamknięte do odwołania, a czy potem turysci będą chcieli przyjechać? I czy będą mieli w ogóle czym?
NIestety ten sezon może pójść kompletnie na straty 🙁 Tak jak pisałem, wydaje mi się, że zanim ludzie wrócą do takiego popularnego stylu podróżowania to trochę minie. I dobre pytania zadałaś Karolina – czy będziemy mieli czym podróżować? Jest to wszystko przerażające i jestem ciekaw to się wszystko poukłada. Trzymamy kciuki, żeby Tobie ułożyło się wszystko dobrze!
A mieszkasz na Majorce od dawna? Czy wyjechałaś tam po dostaniu pracy w turystyce? Wspomniałaś, że teraz wszystko jest zamknięte do odwołania – Ty i pozostali pracownicy zostaliście wysłani na płatny/bezpłatny urlop? Czy jeszcze inne rozwiązanie?
Wg mnie wszystko wróci do normy. Nie teraz ale za rok… Oby. Zajrzałam na strony biur podróży. Śmiało oferują wycieczki do Włoch na czerwiec, w niższych cenach. Wielu może sie i skusi, bo jak piszesz beda musieli uciec z własnego domu. A to wg mnie spowoduje 2 fale kryzysu chorobowego. Ja ostatni sloneczny weekend w Polsce i wszyscy wylegli na specery. Drogie wakacje, bilety sie nie ostaną się na dlugo. Polacy bowiem szukaja tanich wakacji. Wiekszosc zapewne ten rok odpusci. Szlyszalam we wczorajszym serwisie informacyjnym, że Włosi juz sie zastanawiają jak przyciągnąc turystów w te wakacje. Mam nadzieje, że to… Czytaj więcej »
My też myśleliśmy, żeby wybrać się do Włoch w tym roku, ale spasujemy. Koniec roku powinien być już lepszy, ale jeśli zaczekamy kilka miesięcy więcej to nic się nam nie stanie. Ogólnie dobrze piszesz Aneta, nie ma się co spieszyć, bo może przyjść ta druga fala kryzysu. Trzeba będzie być ostrożnym we wszystkim co się będzie robić, szczególnie jeśli chodzi o podróże. Zresztą kto wie, kiedy państwa zdecydują się na pełne otwarcie granic? To też ciekawy temat.