Wielu z nas ma swoje podróżnicze marzenia. Część z nich jest trochę bardziej szalona, jak podróż dookoła świata, odwiedzenie każdego państwa w Azji Południowo-Wschodniej, przemierzenie Amazonii, a część zdecydowanie ostrożniejsza – jak na ten przykład wędrówka szlakami w Bieszczadach, rowerowa wyprawa poza granice kraju czy roadtrip po USA. Jak z każdymi marzeniami bywa, zazwyczaj hołubimy je w sobie, tak naprawdę nie robiąc z tym nic więcej. Już zwłaszcza wtedy, gdy te marzenia mogłyby zaburzyć naszą codzienność. Jak się przełamać by jednak o nie zawalczyć? Kiedy będzie odpowiedni moment? Sprawdźcie jak to było u nas ?
SPEŁNIAMY MARZENIE
Jakiś czas temu ogłosiliśmy na naszych kanałach social media, że wyjeżdżamy na parę miesięcy do USA. Nie pisaliśmy jakoś obszernie o tym skąd wziął się taki pomysł i jak będzie wyglądała jego realizacja. Wiemy, że wielu z Was zastanawia się – „po co?”, „jak to możliwe?”, albo myśli „też tak chcę”, „takim to się powodzi” i tak dalej… Sporo osób ma swoje marzenia, ale wciąż szereguje je w kategorii – mało ważne i żyje dalej dniem codziennym. Wyprawa coraz bliżej, dlatego powoli ogarniając się przed jej rozpoczęciem, podzielimy się tym, jak to w ogóle się stało, że spełnimy swoje marzenia, zamiast dalej o nich marzyć.
DLACZEGO USA?
Znamy niewiele osób, których nigdy nie ciągnęło do Stanów. Jest to wciąż popularny kierunek podróżniczy z Polski. Większość osób, którym udało się wydębić trzytygodniowy urlop na taką wycieczkę, wraca z wielką dawką niezapomnianych wrażeń, ale też z jeszcze większym niedosytem. Nam USA kojarzyło się z nieograniczoną wolnością, wielkimi możliwościami, ogromnymi niezagospodarowanymi połaciami lądu, misiem Yogi, serialem Doktor Quinn, a Łukaszowi przede wszystkim z uwielbianą przez niego NBA.
Stany mają wszystko. Mega zróżnicowany klimat, zachwycające pomniki przyrody, autostrady pośrodku totalnego pustkowia, miejsca wzbudzające dreszcze emocji, ogromne metropolie, typowe podmiejskie osiedla, niesamowite parki rozrywki i… wiele, wiele więcej. Z różnych miejsc, które nas fascynują, Stany były też opcją najbezpieczniejszą i najmniej niedogodną. Jak zapewne po nas widać i po treściach na naszym blogu, nie jesteśmy hardkorami, którzy wszędzie i w każdych warunkach przenocują, wepchają się na każdy szczyt, zanurkują w śmierdzącym bagnie czy – co do tej pory nas zadziwia, po co ludzie to robią – wjadą w strefę konfliktu lub slumsy, żeby tylko popatrzeć jak innym ludziom jest źle…
Od zawsze wiedzieliśmy, że w tych Stanach kiedyś wylądujemy. Nie było jednak nigdy na ten kraj konkretnego planu. Gdy wybieraliśmy kolejną destynację naszej następnej podróży, Stany nigdy nie wchodziły w grę. Za daleko, za drogo, nie mamy tyle czasu. Studia, później praca i w sumie zawsze było z tyłu głowy to kiedyś. Czas mijał, a wizja długoterminowego wyjazdu słabła coraz bardziej. Nagle z założenia, że w przyszłości na pewno coś takiego zrobimy, zdaliśmy sobie sprawę, że być może za długo zwlekaliśmy. Związaliśmy się już tak mocno tym naszym tu i teraz, że w sumie na tym etapie szkoda lub ciężko z niektórych rzeczy rezygnować. I co?
NO TO HOP!
Natura ludzka przewrotną jest. Dopiero odpuszczając coś, a w naszym przypadku już kolejną wizję wielkiej wyprawy, zdaliśmy sobie sprawę jak bardzo tego potrzebujemy. Zaczęliśmy ważyć, na ile jesteśmy w stanie żyć z poczuciem “co by było gdyby”. No i szybko okazało się, że nie ma co gdybać, trzeba działać. W ten sposób, w naturalny sposób zdecydowaliśmy się podporządkować zasadzie, że lepiej żałować tego co się zrobiło, niż tego czego się nie zrobiło.
Założeniem naszego wyjazdu jest oderwanie się od tego co mamy w sposób, który nie będzie nas ograniczał na jakimkolwiek polu. W końcu ma być to wyjazd życia i nie wiemy gdzie nas w związku z tym dalej poniesie. Chcemy dać sobie opcję totalnej wolności wyboru. Brak ograniczeń wiązał się zatem wprost z koniecznością zrezygnowania z dotychczasowej pracy. Tu pojawiły się kolejne przeszkody w głowie – czy warto ryzykować dobrze zapowiadającą się karierę, czy znajdziemy porządną pracę po powrocie, jak taka luka w CV będzie traktowana przez rekruterów.
Tego może jeszcze o nas nie wiecie, ale od małego byliśmy bardzo odpowiedzialni, rodzice nigdy nie musieli się martwić, że zrobimy coś głupiego (no generalnie wszystkim życzymy takich dzieci ?), w szkole same najlepsze oceny, zawsze* odrobione zadania, pięknie zdana matura, dobre studia, już w trakcie studiów praca. Nie żeby to były jakieś wielkie osiągnięcia. Chodzi o to, że szliśmy taką typową ścieżką życia, nie robiąc nic ponadto co zwyczajne, znane i bezpieczne. No i właśnie w tym sęk. Przecież każdy od dawna wie, że jak się człowiek nie wyszumi za nastolatka, to prędzej czy później będzie musiał wszystkim wokół udowodnić, że on to wcale taki poukładany do końca nie jest ?
A tak na poważnie, to życie daje wiele możliwości, z których my nie korzystaliśmy lub których nawet nie dostrzegaliśmy i to był błąd. Każdy ma przebłyski poszerzonej świadomości, w której w końcu widzi ten większy obrazek. No i wtedy okazuje się, że przecież jest tyle pięknych barw w jego czterech krańcach, o których totalnie zapomnieliśmy, bo ciągle z uporem maniaka wpatrujemy się w sam jego środek.
NAJWAŻNIEJSZA JEST DECYZJA
Chcemy udowodnić i sobie i innym, że przy spełnianiu marzeń 90% przeszkód jest tylko w naszych głowach. Wraz z podjęciem decyzji, pozostaje tylko realizacja. Każdy kto ma jasno określony cel znajdzie sposób, by do niego dążyć. Problemem jest tylko brak celu lub brak uświadomienia sobie czym jest ten cel. Odpowiadając zatem na pytanie z początku wpisu – jak się przełamać i wyjść ze swojej bezpiecznej strefy – tak po prostu to zrobić. Kiedy będzie odpowiedni moment? Nigdy i teraz. No właśnie.
Jeżeli realizacja marzenia niesie za sobą poważne zmiany, albo – abstrahując już od marzeń – gdy myślimy o zmianie naszego życia, bo czujemy że ta zmiana może wprowadzić coś dobrego, to po prostu trzeba spróbować. Może wyjść lepiej, może wyjść gorzej, może w rzeczywistości nic się nie zmienić, ale mimo to zyskamy. Zyskamy pewność, że to my mamy władzę nad naszym życiem, a nie że to otoczenie kształtuje naszą rzeczywistość. Jeżeli coś nam nie odpowiada albo czegoś nam brakuje, to dlaczego tkwić cały czas w punkcie A, kiedy wokoło jest punkt B, C, D i wiele innych, które mają potencjalnie coś do zaoferowania? Zyskamy też pewność siebie i poczucie wewnętrznego spokoju, że potrafimy o siebie zawalczyć. My łatwo przyzwyczailiśmy się do tego co mamy i czuliśmy się w tym bezpiecznie. Jeżeli jednak od dłuższego czasu towarzyszyło nam uczucie, że musimy zrobić coś więcej, że chcemy przeżyć coś bardziej, to znaczy że trzeba coś z tym zrobić i już.
ROADTRIP PO USA
No i robimy! Roadtrip przez dużą część Stanów, po miejscach które tak wiele razy widzieliśmy na filmach, w kreskówkach, relacjach innych blogerów czy podróżników. Mamy zamiar odkryć też miejsca nieco mniej uczęszczane, zaznać ich klimat. Ciekawie będzie poczuć się całkowicie wolnym od jakichkolwiek zobowiązań. Tym bardziej w miejscu stanowiącym symbol wolności. W sumie to nie pamiętam kiedy coś takiego mieliśmy okazję doświadczyć. Na pewno będzie dużo emocji!
Co do tego jakim sposobem możemy sobie pozwolić na kilkumiesięczne rozbijanie się po USA, odpowiedź jest już o wiele mniej ekscytująca. Oszczędzanie i oszczędny tryb życia jest tu jedynym kluczem. No może ciutka emocji jest, bo miał to być wkład na nasze pierwsze własne mieszkanie. Tak więc teraz śmiejemy się, że jedni mają mieszkania lub domy, a my będziemy mieć wspomnienia ? I wiecie co? Całkiem nam to odpowiada ?
Wciąż pracujemy nad trasą naszej podróży. Już wkrótce się nią pochwalimy ? Mamy też świeżutko stworzone logo wyprawy oraz jej hasło, o którym opowiem już następnym razem. Nudno na pewno nie będzie!
Jak to jest u Was z tymi marzeniami i priorytetami w życiu? Może zmagacie się teraz z jakąś ważną decyzją i zastanawiacie się czy warto? Czy już mieliście okazję rzucić wszystko i wyjechać w te przysłowiowe Bieszczady? Koniecznie dajcie znać w komentarzach! ?
*nooo prawie zawsze, przecież nikt nie miał tak naprawdę ZAWSZE przez wszystkie lata edukacji odrobionego każdego zadania, a przynajmniej nie samodzielnie ?
Miałam taki moment 3 lata temu kiedy zdecydowałam się pojechać na miesiąc na Kubę. To był niesamowity czas, za który jestem wdzięczna! Tak więc zgadzam się, że spełnianie marzeń rozpoczyna się od podjęcia decyzji, że po prostu się to robi i już?
Brygida super, że to zrobiłaś! 😀 Kuba dla nas brzmi mega egzotycznie 🙂 Pojechałaś po prostu poznać ten kraj czy główny cel wyprawy był inny?