Planując roadtrip po zachodnim wybrzeżu Stanów Zjednoczonych, na mapie większości podróżników przy Parku Narodowym Zion wbita jest pinezka. Leżący w stanie Utah park, rok w rok przyciąga masę turystów łakomych nie tylko oszałamiających widoków, ale też ponadprzeciętnych wrażeń. W trakcie naszej podróży po USA zaplanowaliśmy odwiedzenie Parku Narodowego Zion na przełomie września i października. Zależało nam na załapaniu się na ostatnie bardzo ciepłe i słoneczne dni, co miało przełożyć się na możliwość komfortowego kempingowania na jego terenie. Ten plan udało się zrealizować, a na bieżąco uzgadnialiśmy jak podejdziemy do eksploracji tego parku. Kusiło nas zdobycie kultowego Angels Landing czy wybranie się na znany szlak The Narrows.
Ostatecznie postanowiliśmy spróbować swoich sił na obydwu tych szlakach. Na sam koniec Angels Landing jednak nie dotarliśmy ze względu na pewne psychiczne blokady. Także ze względu na tłumy śmiałków próbujących dotrzeć na kraniec skały. Nie chcieliśmy co krok wymijać się z innymi wędrowcami, mając po obydwu stronach szlaku czekającą na nasze potknięcie przepaść. Drugim ze szlaków – The Narrows – postanowiłem podążyć sam. Jadąc do Parku Narodowego Zion nie spodziewałem się, że się na to zdecyduję, ale jednak… Chęć przeżycia ekscytującej przygody wzięła górę. Pewnego dnia wszedłem do Virgin River i ruszyłem. W tym wpisie opowiem Wam o powodach, dla których NIE WARTO ruszać na ten szlak. Zanim jednak rozpocznę tą niestandardową wyliczankę, zróbmy krótkie przedstawienie szlaku The Narrows.
The Narrows – unikalny szlak w Parku Narodowym Zion
Virgin River wyrzeźbiła niesamowity wąwóz w kanionie Zion. Ponad 25 kilometrów długości, ponad 600 metrów głębokości i w najwęższych miejscach ledwie kilka metrów szerokości. Wąwóz o takich parametrach czeka na śmiałków decydujących się na wyprawę przez rzekę. I to nie taką wyprawę, że idziesz szlakiem, nagle jest strumyk do przeskoczenia lub przejścia po kilku kamieniach, a potem wraca się na wydeptaną ścieżkę. Nie ma tak lekko! Idąc szlakiem The Narrows wchodzi się w rzekę i pokonując czasem większy czasem mniejszy opór wody, przemierza się kolejne metry niezapomnianej przygody. Brzmi ekscytująco, co nie?
Tak jak wspomniałem, szlak liczy ponad 25 kilometrów, ale tak naprawdę długość, którą chcemy pokonać ustalamy sami. Dobrze to skonsultować ze swoimi możliwościami i odpornością na zimno. Nawet w letnich miesiącach chłodna woda potrafi wzbudzić poczucie dyskomfortu. Przejście szlaku od początku do końca to wyprawa na cały dzień, a dla żądnych większych przygód – nawet i na dwa dni. Ta ostatnia opcja wiąże się oczywiście ze spędzeniem nocy w wąwozie. Jest to możliwe, bo na trasie wydzielonych jest specjalnie dwanaście miejsc do rozbicia namiotu. Decydując się na taką formę zrobienia szlaku trzeba uzyskać specjalne pozwolenie, a na szlak należy wyruszyć w Chamberlain’s Ranch i pokonać go od góry do dołu.
Najlepsza opcja posmakowania The Narrows
Bardziej popularną i zdecydowanie lepszą dla przeciętnego turysty opcją jest pójście od dołu do góry. Taką przygodę rozpoczyna się przy ostatnim przystanku kursującego przez Park Narodowy Zion shuttle busa – Temple of Sinawava. Najpierw trzeba pokonać jedną milę przechodząc przez Riverside Walk, szlak poprowadzony wzdłuż rzeki dla osób niekoniecznie chcących moczyć swoje stópki. Potem wchodzi się w rzekę i po prostu idzie się przed siebie. Zawrócić można w dowolnym momencie. Jednak należy mieć z tyłu głowy, że czeka nas droga powrotna. Dlatego nie ma co szarpać się i cisnąć jak najdalej damy radę. Trzeba zachować siły na powrót do punktu wyjścia.
Dlaczego nie warto iść na szlak The Narrows?
Jeśli przeczytaliście powyższe, dość podręcznikowe opisy szlaku, pewnie czujecie się do niego zachęceni. Bardzo często jest tak, że decydujemy się na coś w oparciu o opinie i polecenia innych osób. Wierzymy, że nasze odczucia będą dokładnie takie same i poziom zadowolenia wykroczy poza wszelką skalę. Czasami przychodzą jednak rozczarowania i największe pretensje mamy do tych osób, których bardzo często nawet nie znamy. Dlatego podam Wam teraz kilka powodów, dla których nie warto żebyście zawracali sobie głowę szlakiem The Narrows. Nie będę Wam tutaj mówił jak wspaniały jest to szlak. Chcę żebyście przeczytali moją relację i samodzielnie podjęli decyzję co z tym zrobić.
1. Przemoczysz się od pasa w dół
Pierwszy krok szlakiem The Narrows i już jesteś zanurzony do połowy łydki, a buty masz całe przemoczone. Poziom wody jednak cały czas się zmienia. Niekiedy idzie się wodą sięgającą ledwie do kostek, a chwilę potem trzeba stawać na palcach, żeby nie zamoczyć najbardziej newralgicznych części swojego ciała. Jeśli zimna woda sprawia, że robisz się cały siny, a chwilę po wyjściu z niej ogarnia Cię poczucie mocnego dyskomfortu, przyjemność z przejścia tym szlakiem będzie wątpliwa.
Ja byłem o krok od zamoczenia się po sam pas i tylko dzięki bycia stosunkowo wysokim udało mi się tego uniknąć. A ze szlaku zawróciłem w momencie, gdy musiałbym zanurzyć się aż po szyję. Dlatego jeśli nie macie problemu z wejściem w chłodną wodę, a brodząc w niej czujecie się jak ryba, śmiało możecie ruszać. Pamiętajcie, że nikt od Was nie wymaga pływania i moczenia wszystkiego co macie na sobie! W każdym momencie można zawrócić 😉
2. Istnieje spore ryzyko złapania kontuzji
Idąc rzeką tak naprawdę idzie się po kamieniach leżących na jej dnie. Bywają one bardzo śliskie, dlatego trzeba zachować ostrożność, żeby nie narobić sobie krzywdy. Przemoczone buty trekkingowe, zwykłe tenisówki czy – co widziałem u niektórych piechurów – sandały lub klapki nie koniecznie zabezpieczą Was przed potencjalnymi kontuzjami jak skręcone kostki. Nie mając porządnych butów, można naprawdę narobić sobie krzywdy.
Ale! Nie zniechęcajcie się tak szybko. Zaraz przy wjeździe do Parku Narodowego Zion można wypożyczyć sprzęt, który znacznie ułatwi przejście The Narrows. Ja skorzystałem ze sklepu Zion Outfitter, gdzie za 25 dolarów wypożyczyłem na jeden dzień specjalne buty do chodzenia w wodzie, neoprenowe skarpety i kijek. To naprawdę świetne rozwiązanie, które nie tylko ułatwi marsz przez rzekę, ale też wzmocni poczucie bezpieczeństwa.
3. Będziesz szedł w tłumie ludzi
Niestety. The Narrows jest tłumnie obleganym szlakiem. Trzeba być świadomym, że chętnych na doświadczenie niebanalnej przygody jest bardzo wielu. Nie skłamię pisząc, że sporo osób odwiedza Park Narodowy Zion właśnie po to, aby zmierzyć się z The Narrows. Szczególnie w lecie szlak może przeżywać spore oblężenie.
Sprzedam Wam jednak pewien bardzo prosty trik na to, jak uniknąć tłumów. Idźcie na szlak zaraz po wschodzie słońca! Wygrzebałem się z namiotu, gdy jeszcze było ciemno. W obawie przed nieprzyjemnymi kreaturami pełzającymi po ziemi zjadłem śniadanie w samochodzie. Następnie złapałem jeden z pierwszych autobusów rozwożących ludzi po parku. Pierwsze kroki w Virgin River stawiałem w towarzystwie kilkunastu osób, które przyjechały wraz ze mną, ale początkowy fragment szlaku pokonałem w umiarkowanie szybki tempie i… czułem się potem jak Indiana Jones nie mający pojęcia co kryje się za kolejnym zakrętem wąwozu.
Wyświetl ten post na Instagramie.
4. Trzeba wracać tą samą trasą
Potwierdzam tutaj tylko to o czym już pisałem. W pewnym momencie pokonywania The Narrows trzeba podjąć decyzję o obróceniu się o 180 stopni i powrocie do punkty wyjścia. Siłą rzeczy będzie wracać się tą samą trasą, dlatego nic nowego nas nie zaskoczy. Może poza coraz większą liczbą ludzi na szlaku. Nie wracanie tą samą trasą jest jedynie możliwe, gdy pokonujemy cały szlak, ale jestem prawie pewien, że na takie szaleństwa się nie zdecydujesz. Tak Ty, czytelniku 🙂 A jeśli się zdecydujesz to wielki szacunek, naprawdę! Koniecznie daj nam znać jak było, bo to musi być podwójnie niesamowita przygoda.
Wracanie tą samą trasą w przypadku The Narrows może nieść jednak pewne korzyści. Uformowanie kanionu, jego kolory i kolosalne ściany zachwycają na każdym kroku. Dlatego pokonując tą samą trasę, ale w odwrotnym kierunku, można na nowo spojrzeć na wąwóz i bez końca się nim zdumiewać.
5. Może nadejść powódź błyskawiczna
Tak zwane flush floods, czyli właśnie powodzie błyskawiczne są największym zagrożeniem w kanionach szczelinowych. The Narrows nie biegnie cały czas przez taki modelowy typ kanionu szczelinowego. Ryzyko związane z powodziami błyskawicznymi niesie tam jednak podobne zagrożenie. Intensywne opady deszczu, nawet poza terenem Parku Narodowego Zion, mogą spowodować znaczne podniesienie poziomu wody w wąwozie. Co za tym idzie, na szlaku robi się bardzo niebezpiecznie. Bywały takie przypadki, że nieodpowiedzialność i niesubordynacja pewnych osób doprowadziła do ich śmierci. Właśnie z powodu nagłych powodzi błyskawicznych.
Dlatego zanim zdecydujecie się na wyruszenie na szlak, upewnijcie się, że warunki pogodowe są sprzyjające takiemu trekkingowi. W Visitor Center każdego dnia uaktualniana jest tablica z warunkami, a każdy z rangerów informuje turystów o tym czy pójście na The Narrows jest danego dnia polecane czy odradzane. Jeśli ryzyko powodzi błyskawicznych jest znikome, a rangerzy zgodnie twierdzą, że można iść na szlak, nie ma co obawiać się potencjalnych niebezpieczeństw.
6. Nie ma tam zasięgu
The Narrows to jedno z wielu miejsc, gdzie przy ikonce z zasięgiem komórkowym na swoich smartfonach zobaczycie tyle kresek, ile cukru jest w czarnej puszce coca-coli. Zero. Dlatego nie ma co liczyć na to, że skontaktujesz się ze swoimi towarzyszami w podróży po Stanach. Nie wrzucisz też zdjęcia na social media z hashtagiem #zobacojest. W razie potrzeby lub pocieszenia trzeba tutaj liczyć na siebie. Ewentualnie setki innych osób na szlaku, jeśli przemierzasz go w okolicach południa.
Brak zasięgu sprawia, że przygoda staje się jeszcze bardziej ekscytująca. Do tego w pełni skupiasz się na otaczającej naturze, która jest tutaj naprawdę oszałamiająca. Ten brak kontaktu ze światem zewnętrznym akurat nie jest tutaj wcale taki zły. Emocjonalne przeżycie szlaku jest dzięki temu mocniejsze.
The Narrows, czyli najlepszy szlak w moim życiu
Jak już pewnie zauważyliście, o tym, że nie warto iść na szlak The Narrows piszę z przekąsem. Decyzja o tym, żeby porwać się na ten trekking była strzałem w dziesiątkę 🙂 To był nie tylko najbardziej nietypowy, ale też najlepszy szlak w moim życiu. Tak naprawdę jedyne, czego mi brakowało to Pauli u mojego boku. Niestety, dla niej niska temperatura wody i zanurzenie się w niej powyżej poziomu pasa było za dużą przeszkodą. I właśnie też o to mi chodzi. Żeby przeżyć fantastyczną przygodę na The Narrows i czerpać z niej stuprocentową przyjemność musicie pomyślcie jak będziecie się czuli w takich warunkach. Z mojej strony powiem Wam, że też obawiałem się trochę tej wody. Na jej temperaturę mam jednak nieco większą tolerancję niż Pauli. Jak już przyzwyczaiłem się do niej, potem było z górki. Na sam koniec podrzucę Wam jeszcze kilka luźnych wskazówek.
- Ciepło się ubierzcie. Miałem krótkie spodenki, bo nogi i tak były prawie cały czas w wodzie, ale w górnej części ciała byłoby mi przez większość czasu chłodno, gdybym nie miał koszulki termoaktywnej, dodatkowej koszulki sportowej, kurtki i buffa pod szyją. Na końcowym odcinku drogi powrotnej dopiero zdjąłem kurtkę.
- Weźcie trochę wody i przekąski. Szlak potrafi zmęczyć, więc dobrze mieć prowiant żeby dodać sobie energii.
- Warto mieć wodoszczelne sakiewki czy coś podobnego na telefony i inną elektronikę.
Podsumowując. Wypożyczcie dobry sprzęt, wstańcie wcześnie rano, ubierzcie się ciepło, zapakujcie jedzenie i picie, sprawdźcie czy na szlaku panują dobre warunki i działajcie. Ekspertem od The Narrows nie jestem. Mam jednak przeczucie, że skorzystanie z tych moich wskazówek może nieść jakąś wartość. Bierzcie je i korzystajcie… no i co, bawcie się dobrze! 😉
A pozostając w temacie ciekawych i zapadających w pamięci szlaków. Jaki był Wasz najlepszy szlak jaki zrobiliście w życiu? Po tych amerykańskich przygodach chętnie podłapię kolejne pomysły na ciekawe wędrówki 🙂