Nasza wyprawa rozpocznie się już za trzy tygodnie! Najwyższa pora zaprezentować jej hasło, motyw przewodni i logo! Chcieliśmy określić nasz wyjazd jakąś konkretną nazwą, ponieważ jest to dla nas projekt, który realizujemy jak każdy inny i który ma konkretne założenia. Warto zatem taki projekt nazwać, aby móc łatwo się do niego odnosić i dzielić się nim z innymi. Pomysłów było wiele, ale ostatecznie postawiliśmy na…
ODLOTOWE STANY
Zalatuje odrzuconym do lamusa, popularnym powiedzonkiem nastolatków sprzed dwóch dekad? ? I o to chodzi! Generalnie całe Stany kojarzą się nam trochę z takim amerykańskim klimatem z dawnych lat. Z tym co kiedyś było cool, a teraz zalatuje tandetą, ale w takim pozytywnym znaczeniu. No bo wiecie, tak jakbyście oglądali teraz po raz pierwszy film Gwiezdne Wojny: Nowa Nadzieja czy Godzille, to stwierdzilibyście – o kurde, co za żenada. Natomiast gdybyście oglądali je zaraz po premierze, to prawdopodobnie z wypiekami na polikach chłonęlibyście każdy szczegół. Po latach wracając do tej produkcji, z rozrzewnieniem wspomnielibyście czasy jego świetności, dostrzegając przy tym komiczność użytych efektów specjalnych.
Sztandarowym symbolem takiego swoistego pomnika kultury kiczu jest Droga 66, a raczej to co się wzdłuż niej znajduje. To także spory kawałek historii i żywy obraz przemijalności. Podczas podróży chcemy odkryć między innymi właśnie takie kultowe miejsca. Sprawdzić jakie wywrą na nas wrażenie, czy nadal – choć nam uprzednio nieznane – są w stanie wzbudzić zachwyt, czy bardziej złożą się na ironiczny uśmieszek na twarzy. Większość miejsc kojarzymy jedynie z filmów. Czas na zderzenie z rzeczywistością.
W tym kontekście sprawdzimy też czym stoi teraz typowe amerykańskie miasteczko, miasto, metropolia i przedmieścia. Jak wygląda życie w każdym z tych miejsc i jak bardzo to wszystko odstaje od naszych polskich realiów oraz prywatnych oczekiwań.
Dlaczego jeszcze ODLOTOWE, a nie inne? Dlatego, że projekt ten realizujemy trochę z czapy. Mamy, a w zasadzie mieliśmy poukładane życie i plany na przyszłość, które nie współgrają z tego rodzaju wyjazdem. Zawsze też chcieliśmy wyjechać do USA, przeżyć coś bardziej szalonego, niestandardowego, poczuć się prawdziwymi podróżnikami, których nie ogranicza czas czy jakieś zobowiązania. Nigdy nie było ku temu sposobności, czasu czy okazji, aż w końcu poznaliśmy tę prawdę objawioną, że jeżeli sami nie stworzymy sobie tego właśnie czasu, okazji i sposobności, to do takiej wyprawy nigdy nie dojdzie. O szczegółach zmagania się z decyzją pod tytułem „Czy wolimy mieć czy spełniać marzenia”, odsyłam Was do wpisu (KLIK!), w którym opisałam jak to się stało, że Odlotowe Stany się dzieją! ? W każdym razie odnosząc ten projekt do naszego dotychczasowego życia, ścieżki zawodowej, etapu rozwoju kariery, można łatwo skonstatować, że trochę odlecieliśmy ?
Nasz projekt ma także nieco głębszy wymiar, choć następne zdanie na pierwszy rzut oka może temu przeczyć. Obrana nazwa, nawiązuje bowiem także do bajki Pixara – Odlot, którą oglądaliśmy jeszcze jako para nastolatków. Otóż główny bohater – Carl, od małego miał marzenie o wielkiej wyprawie do Ameryki Południowej. Już w dzieciństwie poznaje i zaprzyjaźnia się z dziewczynką, która marzy o tym samym. Relacja ta przeradza się w miłość, która prowadzi tę dwójkę na ślubny kobierzec. Para zbiera wszelkie zaoszczędzone pieniądze na realizację wspólnego marzenia, jednak proza życia nie pozwala na tak daleką i kosztowną eskapadę. Zepsute auto, przeciekający kran i każda kolejna usterka wymuszają przeznaczenie uzbieranej kwoty na niezbędne naprawy i utrzymanie. W rzeczywistości bohaterowie są bardzo szczęśliwi, bo mają siebie, brakuje im jednak możliwości realizacji siebie. W końcu Pixar pokazuje ich jako starszą parę, która nadal nie spełniła swojego odwiecznego marzenia, po czym ukochana Carla umiera i zostawia głównego bohatera całkowicie osamotnionego.
Mocne, prawda? Kto w tym momencie bajki nie uronił choć jednej łzy, cierpi prawdopodobnie na zespół suchego oka. W końcu okoliczności zmuszają Carla do wyprowadzenia się z miejsca, w którym spędził swoje życie z żoną i dopiero to motywuje go, pomimo wielu przeciwności i mocno podeszłego wieku, do rozpoczęcia dawno zaplanowane już wyprawy. Tu zaczyna się bajkowa część bajki, gdzie główny bohater przywiązuje tysiące kolorowych balonów do komina i odlatuje swoim podstarzałym domkiem w przestworza. Wszystkie swoje przygody i próba osiągnięcia niegdyś oznaczonego celu jest swego rodzaju trybutem dla zmarłej ukochanej. I choć dalsze losy Carla zmierzają do niechybnego happy endu, gdzieś pozostaje ten smutek, że te wszystkie piękne chwile nie są dzielone z najbliższą mu osobą.
Moim zdaniem to jedna z najlepszych produkcji Pixara. Takie samo zdanie mają dwa Oskary ? Bajka obdziela każdą grupę wiekową wrażeniem dobrze spędzonego czasu, choć tylko ci starsi w pełni zrozumieją jej przekaz. Mi osobiście, historia Carla mocno zapadła w pamięć. Te dobre 10 lat temu, myślałam sobie, że ja nigdy nie dopuszczę do takiej sytuacji w swoim życiu. Oczywiście w bajce pokazano obiektywne przyczyny, dla których wspólny cel bohaterów nie został przez nich zrealizowany. Chodziło mi natomiast bardziej o to jak codzienność potrafi zepchnąć to kim naprawdę jesteśmy na dalszy plan. A przecież to jest plan naszego własnego życia. W tej części, w której możemy coś zrobić, by realizować siebie, zawsze warto w to pójść.
No i może nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że w momencie decydowania o tym, że jednak wyjazd na dłuższą wyprawę, to już chyba nie dla nas i w sumie będziemy sobie tak podróżować grzecznie i spokojnie jak dotychczas już zawsze, przypomniał mi się właśnie Odlot. To nieprawdopodobne jak silną moc ma wspomnienie siebie z “dawnych” czasów, gdzie z mega wielkim przekonaniem mówiliśmy sobie z Łukaszem, że “my nigdy tacy nie będziemy”. Życie weryfikuje cały czas na bieżąco te nasze jakże solenne postanowienia. I gdy wydawać by się mogło, że przekładamy nasz szalony roadtrip na emeryturę, zdaliśmy sobie sprawę jak bezsensu to brzmi.
Decyzja, którą podjęliśmy jest jaka jest i jestem bardzo zadowolona, że nie będę się zastanawiać już “co by było gdyby…”. Wspomnienie z przeszłości wpłynęło na naszą teraźniejszość, a sam Odlot, ma swój udział nie tylko w nazwie wyprawy, ale także w jej logo, które z dumą Wam prezentuję ?
Dajcie znać czy Wam się podoba! ?
Co mogę powiedzieć… Dwie rzeczy – zazdrość i szacunek. Zazdrość, bo kilkumiesięczna wyprawa do Jułesej zapowiada się rewelacyjnie i sam wiele bym dał żeby mieć na swoim koncie takie przeżycie (chociaż zapewne bym się nie odważył). Szacunek, bo samo podjęcie decyzji o wyjeździe i rezygnacji z pracy były skokiem na głęboką wodę, a co dopiero energia i zaangażowanie włożone w organizację takiego przedsięwzięcia. Dlatego też mocno trzymam za Was kciuki i czekam na pasjonujące relacje! Co do logo – pomysłowe, nieskomplikowane i robione na kształt amerykańskiej tablicy rejestracyjnej: czyli super ? Trzymajcie się!
WOW! Filip, dziękujemy za te miłe słowa uznania 🙂 Relacji z wyjazdu będzie dużo i mamy nadzieję, że nie zawiodą 😀 Pozdrawiamy! 😉
Wow! Całkowicie się z Wami we wszystkim zgadzam. Jeśli my sami nie weźmiemy się za realizację naszych marzeń, to nikt nam w tym nie pomoże. Czasem jest cholernie trudno, ale jeśli wytrwamy, to nagroda będzie sowita 🙂 ja u siebie tylko o jedno się martwię – mam tych marzeń tak wiele, że nie wiem czy na wszystkie starczy mi życia, że o kasie już nie wspomnę 😉 trzeba jednak mieć cel i wytrwale do niego dążyć i nie poddawać się.
Brygida, dokładnie tak! Ważne, że te swoje marzenia realizujesz i dobrze, że jest ich wiele. W końcu trzeba zawsze mieć jakiś cel przed sobą 😀 Pozdrawiam! 😉
Razem z mężem również wybieramy się do USA – dokładnie zachodnie wybrzeże + Utah, Arizona i Nevada :). Lecimy w październiku na trzy tygodnie :). Jakie macie plan na ten czas? Może uda się nam spotkać i wspólnie coś zobaczyć 🙂 Pozdrawiam serdecznie i życzę powodzenia !
To super! 🙂 Prawdopodobnie w tym okresie będziemy krążyć po parkach narodowych i stanowych w tych okolicach co Wy. Nie mamy dokładnie ustalonej trasy, bo to będzie zależeć od warunków pogodowych i od tego ile czasu zejdzie nam na północy. Generalnie w październiku stawiamy na kaniony i pustynie. Główne punkty to Dolina Śmierci, Dolina Ognia, Wielki Kanion, Dolina Monumentów. Wy w co celujecie? Może faktycznie uda się spotkać na trasie 🙂 Na bieżąco będziemy wrzucać informacje o miejscu naszego pobytu na naszym Instagramie i Facebooku 😉 Już teraz życzę Wam cudownej podróży, bo z pewnością taka będzie! 😉
My planujemy Park Joshua Tree, Roud 66 + Wielki Kanion, Monument Valley, Zion, Bryce, Dolina Śmierci, Vegas, Yosemite, PN Sekwoi, Jezioro Tahoe, San Francisco i później stanową 1 do Los Angeles :). Będziemy śledzić na bieżąco i jak coś zaobserwujemy od razu do Was piszemy :). Dziękujemy pięknie 🙂